No to w drogę!

Podróże dla singli, znajomych i rodzin! Dla każdego!

  • Europa
    • Anglia
    • Austria
    • Bornholm
    • Czarnogóra
    • Francja
    • Grecja
    • Holandia
    • Hiszpania
    • Lichtenstien
    • Litwa
    • Malta
    • Monako
    • Portugalia
    • Szwajcaria
    • Szkocja
    • Szwecja
    • Ukraina
  • Azja
    • Tajlandia
    • Chiny
  • Afryka
    • Maroko
  • Ameryka Północna
    • USA - Chicago
    • USA - Las Vegas
    • USA - Los Angeles
    • USA - Nowy Jork
    • USA - San Diego
    • USA - San Francisco
  • Australia i Oceania
    • Australia
      • Daintree
      • Góry Błękitne
      • Melbourne: Brighton Beach
      • Sydney
      • Uluru i Kata Tjuta
      • Wielka Rafa Koralowa
    • Nowa Zelandia
      • Hobbiton
      • Rotorua
      • Tongariro Alpine Crossing
  • Polska
Gorączka w sklepach, przypalona kapusta, ciocie, wujkowie i te pytania: Kiedy wyjdziesz za mąż? Kiedy dziecko? A czy masz chłopaka? Wszyscy to znamy... Święta nie zawsze są czasem relaksu i spokoju. Czasami myślisz, że nie może być już gorzej. Nieprawda - może :)! Postanowiłam poprawić humor tym z Was, którzy są troszkę poddenerwowani zbliżającymi się Świętami i napisać o TOP NAJGORSZYCH SYTUACJACH, które mogą się zdarzyć podczas podróży (a przynajmniej zdarzyły się mi).



1) Bilet, który nie dowiezie Cię na miejsce
Hiszpania. Wydajesz ostatnie pieniądze na bilet powrotny na lotnisko. No dobra prawie ostatnie, bo wiadomo, że winko w strefie bezcłowej musi być :P Bramka przepuszcza Cię i jedziesz do celu nic nie podejrzewając. Wychodzisz z metra, dochodzisz do bramki, a tu bramka nie chce Cię przepuścić. Sprawdzasz bilet - nie no wszystko dobrze - stacja startowa i stacja docelowa są wypisane na bilecie. Zbiega się ochrona. Okazuje się, że literki napisane w obcym języku oznaczają - NIE DOTYCZY LOTNISKA. Cóż za bezsens! To po co sprzedawać bilet z właściwą stacją startową i docelową skoro bilet i tak nie jest ważny?! Cóż zrobić? Grzecznie oznajmiam ochroniarzom, że nie wiedziałam. Mniej grzecznie oznajmiam, że nie mam więcej pieniędzy. Zaczynam krzyczeć. Zaczynam płakać. Dzwonię po managera. Skarżę na bezdusznych ochroniarzy. Nic nie pomaga. Zostaje mi wyjąć ostatnie pieniądze i wydać ponownie na bilet, który przepuści mnie przez bramkę. No i nici z pysznego hiszpańskiego winka...:(


 2) Policja, która nie chce Ci pomóc, a wręcz wystawia Twoje życie na niebezpieczeństwo
A co gdybyś znalazł się w środku nocy na bezludnym pustkowiu, wokół otoczony polami i nie miał jak wrócić do domu? Ja się znalazłam pewnej nocy w Stanach... Kiedy z daleka zobaczyłam nadjeżdżający samochód od razu ruszyłam pędem w stronę ulicy, stając na środku, żeby nie mógł odjechać. Okazało się, że była to policja! Uradowana wytłumaczyłam sytuację i niemalże na kolanach błagałam ich o podwiezienie. Co zrobili panowie policjanci? Poprosili o odsunięcie się parę kroków, po czym odjechali, zostawiając mnie samą... Całe szczęście za parę minut nadjechała dobra kobieta i zabrała mnie do domu.

Oby takich policjantów jak Ci ze zdjęcia było jak najwięcej! A tych z historii jak najmniej...
3) Obcy język - trudny język.. nawet migowy
Myślicie, że znając angielski świat stoi przed Wami otworem? Nic bardziej mylnego! Przynajmniej nie w Maroko. "Najwyżej dogadam się na migi". To też nie działa. 
Pewnego razu chcemy wrócić ze zwiedzania innego miasta do Rabatu. Mamy do przejechania jakieś 40 km. Łapiemy taksówkę. "Oby tylko nie była za droga", myślimy. Zaczynam negocjacje z taksówkarzem. Wyciągam przed siebie dwie ręce i pokazuje na palcach 10 dirhamów. Ku mojemu zdziwieniu zgadza się od razu na taką stawkę. Wsiadamy uradowani, że w końcu jakiś uczciwy człowiek znalazł się na naszej drodze. Schody jednak rozpoczynają się przy płaceniu. Okazało się, że nasze dziesięć palców nie znaczyło dla naszego taksówkarza 10 tylko 100 dirhamów! Zabarykadował drzwi i nie chciał nas wypuścić. Co więcej byliśmy w dosyć niebezpiecznej dzielnicy, gdzie lokalsi z uwagą przyglądali się nam oraz gwałtownym ruchom naszego taksówkarza, w każdej chwili gotowi mu pomóc. W końcu płacimy i uciekamy. Szybko przeliczamy zapłaconą kwotę... 100 dirhamów... 4 obiady... czyli 33 złote na 4 osoby! Może w sumie nie zrobiliśmy aż tak złego dealu? ;)
Znalezione obrazy dla zapytania ten on hands


Podobało się? Dla mnie teraz jest to już śmieszne. W tamtych chwilach nie było mi jednak do śmiechu. Na koniec wypada mi życzyć wesołych, ale bezkonfliktowych Świąt pozbawionych stresu.



Jeżeli wpis okazał się przydatny, albo po prostu Ci się spodobał, nie wahaj się i zostaw like'a na FB/followuj na Insta/ skomentuj poniżej. Twoja reakcja na to co robię bardzo mnie ucieszy :) Dziękuję!

https://www.facebook.com/Korpopirania-blog-499040603590564/https://www.instagram.com/korpopirania_blog/

Szaleństwo, hazard, zaniki pamięci, świetna zabawa... z tym zazwyczaj kojarzy się jedno z najbardziej imprezowych miast - Las Vegas. Jakie jest naprawdę? Jak Las Vegas wygląda za dnia?  Czy warto tam jechać i czy stać na to zwykłego wyjadacza chleba? Udałam się do Las Vegas, by sprawdzić to specjalnie dla Was :P

Pierwsza dobra wiadomość - jest tam naprawdę tanio! Jeżeli znajdziemy się już po zachodniej stronie Stanów, wycieczka do Las Vegas to grosze. Hotele z basenem, dwuosobowe pokoje z telewizorem kosztują tam 20 - 30 zł. Kasyna są dla każdego - i dla tych mających mnóstwo baksów, jak i tych dysponujących tylko centusiami. Wszystko, by wydrzeć z turystów ich ostatni pieniądz, be zwzględu na wartość. Jeżeli więc zostało Ci parę dolków to na Las Vegas na pewno będzie Cię stać!

ZA DNIA widać wszystko...
...niestety przede wszystkim kicz. Do Las Vegas docieramy za dnia, z zimnego San Francisco. Już po wyjściu z samolotu wiemy, że zrobiliśmy błąd naszego życia nie zabierając ciuchów na przebranie, a w hostelu nie możemy się zameldować do godzin popołudniowych. Kisimy się zatem w ciuchach "na długi rękaw". Idziemy jedną, prostą ulicą przenosząc się z kraju do kraju - Polski niestety nie znaleźliśmy. Szybko jesteśmy zmęczeni pogodą, dusznością, a może i znudzeni otaczającymi nas tandetami i całym zatłoczonym miejscem. Uśmiechamy się jeszcze parę razu do aparatu, żeby pokazać rodzinie i znajomym jak to super jest w Las Vegas i wracamy do hotelu.

Sfinks...?
Harley...?
.. a może Ekskalibur? Tutaj znajdziecie wszystko!

Niestety za dnia widać jakie to wszystko jest brzydkie...
i tandetne..

Więc i uśmiech na zdjęciach taki jakiś sztuczny:P

Historia niczym z filmu zaczyna się dopiero NOCĄ
Małpy, tatuaże, obce dzieci? Myślicie, że taki scenariusz został wymyślony tylko na potrzeby filmu? To powiem tak: w Las Vegas wszystkie te rzeczy mogą się zdarzyć! Nasza noc w Las Vegas nie obfitowała co prawda w wyżej wymienione atrakcje, ale również była... ciekawa i nawet nie spodziewaliśmy się jacy odważni jesteśmy :) Ale od początku.

Nocą miasto wygląda jakby inaczej. Wszystkie światła zakrywają to co brzydkie i tandetne, a na ulicach jest tak bezpiecznie, że bez strachu możesz poimprezować całą noc. Jak to określił taksówkarz " Las Vegas nocą to najbezpieczniejsze miasto świata".
Nocą wszystko wygląda inaczej

Dla turystów organizowane są specjalne pokazy
 

Spokojnie, spokojnie brat nad wszystkim czuwał :)! Dzięki Robs!
W Las Vegas Jest wiele możliwości na zabawę i wydanie pieniędzy. W tych mniej popularnych kasynach możliwość wygrania jest, jak ja to określam, 50/50, czyli tyle ile wydałam, tyle zarobiłam. I na tym poprzestałam, bo wystraszyłam się przyjemności jaką zaczęła dawać mi ta piekielna rozrywka :P W najbardziej prestiżowym i znanym kasynie Ceasars Palace szanse na wygranie np. w jednorękiego bandytę oceniam na 0. Mimo iż podjęłam wiele prób, nie wygrałam nic. Nie zrażając się jednak niepowodzeniem w grach, postanowiliśmy zostać w Ceasars Palace. I tu zaczyna się historia, bo dzięki temu, że %%% nas niosły, udało się na nam wejść na "niedozwolone dla biednych śmiertelników tereny Ceasars Palace czyli hotel i część bankietową. Kierując się moją ulubioną zasadą podczas podróżowania "na przypale, albo wcale" bez problemu wykiwaliśmy ochronę, uciekając, a następnie ukrywając się to za jednym rogiem, to za drugim, bez skrępowania zwiedzając to co niewidoczne dla innych. I po co płacić setki tysięcy dolarów, żeby dostać się do hotelu? :) Udało się nam nawet zajrzeć na burżujską imprezę zamkniętą - dla nas otwartą - i napić się darmowego luksusowego szampana:P
Ceasars Palace - no to wchodzimy!
Zaczęło się od gier...

... a skończyło się na przejęciu władzy w hotelu! ;)

Korytarze... "nie dla wszystkich"

 
Udało się nam zajrzeć na basen...
...pokoje...
... a także na imprezę zamkniętą
Spokojnie! Oznaczyłyśmy Polskę jako obecną na VIP PARTY.
Muszę przyznać, że była to naprawdę szalona noc. Mimo to, do Las Vegas więcej już bym nie wróciła... Czy Wam polecam? Jak ja to mówię, każdy musi przekonać się sam, bo to co nie podoba się mi, mogłoby zachwycić niejednego z Was. Ale planując mój panieński.. możecie odpuścić Las Vegas :P


Jeżeli wpis okazał się przydatny, albo po prostu Ci się spodobał, nie wahaj się i zostaw like'a na FB/followuj na Insta/ skomentuj poniżej. Twoja reakcja na to co robię bardzo mnie ucieszy :) Dziękuję!

https://www.facebook.com/Korpopirania-blog-499040603590564/https://www.instagram.com/korpopirania_blog/

Szekspir - chyba słyszał o nim każdy... "Romeo i Julia", "Makbet", "Hamlet" i tego typu klimaty. Dla niektórych ulubione lektury, dla innych nigdy nie otwarte książki. Bez względu od podejścia i stanu wiedzy...;) warto odwiedzając Anglię, wybrać się do tak klimatycznej miejscowości jaką jest Stratford-upon-Avon, miejsce ściśle związane z Szekspirem.


Stradford- upon - Avon to urocze miasteczko, słynne właśnie za sprawą Szekspira - tu bowiem urodził się, wychowywał i zmarł pisarz. Myślicie - nuda. Nic bardziej mylnego! Miasteczko jest atrakcją zarówno dla dorosłych, zainteresowanych literaturą oraz tych trochę mniej, młodzieży, ale również dla dzieci! Sama będąc tam po raz pierwszy, kiedy byłam w swoich latach licealnych, byłam zachwycona, a miasto wcale nie kojarzyło mi się z lekturami!

Stratford-upon-Avon to przede wszystkim klimatyczne uliczki, którymi przechadzał się twórca, z charakterystycznymi białymi domkami z czarnymi balami. Zwiedzać je można na różne sposoby: piechotą (zdecydowanie polecam), otwartym autobusem, rowerem. Punktami obowiązkowymi są miejsca związane z życiem Szekspira - dom w którym się urodził (Shakespeare Birthplace), New Place - dom w którym spędził ostatnie lata swojego życia, Royal Shakespeare Theatre - teatr w którym odgrywane są sztuki Szekspira, a także kościół Świętej Trójcy - gdzie został ochrzczony i pochowany Mistrz. Miasteczko pełne jest kwiatów, drzew, zieleni wprost idealne na spacery! Można znaleźć tu również fontannę, która zamiast wodą tryska... pianą! .

Źródło zdjęcia: www.shakespeare-country.co.uk

Dom, w którym urodził się Szekspir

Atrakcje dla dzieci
Obowiązkowym punktem zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych czujących się dziećmi jest Nutcracker Christmas Shop. Ten niesamowity sklep świąteczny oferuje różnorodne gwiazdki, bombki, choinki, ale i pamiątki w klimacie świątecznym. W środku naprawdę jest magicznie - grają świąteczne piosenki, witają Cię elfy, są również tablice, które odliczają dni, a raczej noce (bo to nocą przychodzi Mikołaj) do Gwiazdki. Nie martw się jeśli odwiedzasz to miejsce latem! Sklep jest otwarty cały rok, więc jeśli  latem tęsknisz do Gwiazdki, jest to idealny sklep dla Ciebie! 



Jak dotrzeć?
Mimo iż Stratford- upon- Avon oddalony jest o ponad 160 km od Londynu, to dojazd tam nie powinien nikomu sprawić problemu, nawet tym, którzy nie wypożyczają samochodu. Dotrzeć tam można pociągiem ze stacji Marylebone. Podróż trwa dwie godzinki, a pociąg odjeżdża tak naprawdę co pół godziny. Bilety możecie zarezerwować już od 5 funtów na stronie chilternrailways.co.uk. Warto zatem poświęcić jeden dzień, będąc w Londynie, wstać rano, udać się do Stratford-upon-Avon i jeszcze tego samego dnia wrócić!

Naprawdę ciekawe miejsce, nie tylko dla uczniów ;)


Jeżeli wpis okazał się przydatny, albo po prostu Ci się spodobał, nie wahaj się i zostaw like'a na FB/followuj na Insta/ skomentuj poniżej. Twoja reakcja na to co robię bardzo mnie ucieszy :) Dziękuję!

https://www.facebook.com/Korpopirania-blog-499040603590564/https://www.instagram.com/korpopirania_blog/

San Diego.. można by o nim pisać wiele i wiele osób uważa, że o nawet lepiej odwiedzić San Diego niż Los Angeles. Szczególnie Old Town San Diego. I właśnie tam można znaleźć hitoryczne miejsce Mormonów. Natknęliśmy się na nie przez przypadek, a wizytę wspominamy do dziś. Ale najpierw trochę o samych Mormonach.

Mormoni - kontrowersyjny odłam chrześcijaństwa?
Mormoni uznają siebie za odłam chrześcijaństwa (chociaż ich kontrowersyjne nauki bardzo od niego odbiegają). Wierzenia Mormonów opierają się na naukach, objawieniach i pismach Smith'a. Mormoni uważają, że Jezus, którego postrzegają jako brata Lucyfera, po zmartwychwstaniu pojawił się w Ameryce. Czarny kolor uznają za karę za grzechy, a jedną z ważniejszych ról w ich wierzeniach odgrywa seksualność. Według Mormonów nasze dusze są pochodną zbliżeń seksualnych między Bogiem Ojcem, a jego boską żoną. Dzięki temu dosłownemu pokrewieństwu z Bogiem, każdy człowiek po śmierci może się nim stać. Jest zatem Bóg Ojciec, ale oprócz niego wielu bogów. Mormonów charakteryzowało również wielożeństwo, które mimo zakazu prawnego jest podobno nadal uznawane.  Sam założyciel Mormonów - Smith miał 33 żony. Jest to więc naprawdę bardzo ciekawa religia lub jak niektórzy ich określają - sekta.

To co JA robiłam u Mormonów?
Na siedzibę Mormonów, a raczej ich historyczne sanktuarium trafiłam zwiedzając stare  San Diego. Każdy kto mnie zna, wie o moim zafascynowaniu obcymi kulturami i religiami. Nie mogłam zatem nie odwiedzić tego miejsca. O Mormonach trochę uczyłam się na studiach, trochę czytałam, nie mogłam więc przegapić poznania prawdy o nich z pierwszej ręki.  



Mormons Battalion Historic Site, bo tak nazywa się miejsce, to centrum historyczne i religijne.  Miejsce to upamiętnia losy Mormonów, którzy w 1846 roku, podczas wojny z Meksykiem, zostali tu wysłani, żeby wzmacniać granice i wspierać miejscową ludność. Nawet Ci, którzy nie są zwolennikami wierzeń Mormonów powinni tutaj zajrzeć. Nie obawiajcie się, że mogą Was zachęcać do zmiany religii i przelania jakiejkolwiek gotówki. Miejsce kładzie nacisk na aspekt historyczny, a cała wycieczka trwa 45 minut i jest zupełnie bezpłatna. Sposób omawiania historii żołnierzy mormońskich, przybliżanej przez misjonarzy w typowych historycznych strojach,  jest przedstawiony w taki sposób, że ani dorośli, ani dzieci nie będą się nudzić. Podczas wycieczki zobaczymy jak żyli na tych terenach Mormoni, nauczymy się wydobywać złoto, prać:P,  a na koniec otrzymamy pamiątkowe zdjęcie utrzymane w klimacie dawnych czasów.


Mormoni w San Diego wsławili się swoją lojalnością i oddaniem dla Ameryki, Przemierzyli ponad 2000 mil, żeby wzmocnić rejony Kalifornii, wspierali miejscową ludność, budowali fortyfikacje.
Zdecydowanie polecam takie miejsca - nie warto kierować się uprzedzeniami do innych religii, czy się ich bać. Warto wstąpić na chwilę i dowiedzieć się o kimś z pierwszej ręki, nawet jeżeli nie podzielamy ich wierzeń. A Mormonów spotkałam również ostatnio na warszawskiej Woli i ucięłam sobie miłą pogawędkę o Mormons Battalion Historic Site :)


Jeżeli wpis okazał się przydatny, albo po prostu Ci się spodobał, nie wahaj się i zostaw like'a na FB/followuj na Insta/ skomentuj poniżej. Twoja reakcja na to co robię bardzo mnie ucieszy :) Dziękuję!

https://www.facebook.com/Korpopirania-blog-499040603590564/https://www.instagram.com/korpopirania_blog/

Jeżeli miałabym wybrać miasto, które najbardziej mnie zaskoczyło, bez wątpienia byłoby to Wilno. Zupełnie nie spodziewałam się, że może mnie tak zauroczyć swoją architekturą, jedzeniem, pięknymi cerkwiami. Tak naprawdę wszystkim. I co najlepsze można je odwiedzić grupą, we dwoje lub zupełnie samodzielnie (jest bardzo bezpiecznie więc nawet amatorzy podróży będą się tam czuli dobrze). Co więcej, koszt takiej weekendowej wyprawy nie musi przekroczyć 200 PLN. Weekend idealny!


Dlaczego Litwa jest tak blisko Polski?
Nie chodzi oczywiście jedynie o położenie geograficzne, ale przede wszystkim o wspólną historię. Nasze pokrewieństwo zaczęło się już w XIV wieku, po Unii Polsko - Litewskiej w Krewie. Przez setki lat byliśmy ze sobą połączeni, a wielu Polaków mieszkało i do tej pory mieszka na litewskich ziemiach. W Wilnie studiował też nasz największy wieszcz Adam Mickiewicz. Dlaczego by więc nie jechać tam i nie poobcować z historią? :)


Czym zachwyca Wilno?
Jadąc tam myślałam, że jest to szare smutne miasto, w którym nie ma co robić. Każdy kojarzy to miasto z Ostrą Bramą - oczywiście zarówno dla wierzących, jak i niewierzących jest to perła, must- see, które trzeba zobaczyć. Jednak Wilno oferuje dużo, dużo więcej niż tylko to. Jest tu mnóstwo zabytków i śladów historii oraz ścieżek spacerowych dla miłośników spacerów. Można odwiedzić Katedrę Wileńską, wdrapać się na Basztę Giedymina lub górę Łysą (Trzykrzyską). W wolnym czasie można iść na zakupy. Wstyd się przyznać, ale przed przyjazdem do Wilna myślałam, że jest to miasto zacofane. Ku mojemu zdziwieniu znajduje się tu dużo galerii handlowych i sklepów. Dla każdego coś dobrego. 
Ja zachwyciłam się licznymi cerkwiami i ich wnętrzami, którym niestety z poszanowania dla tamtejszej religii, nie robiłam zdjęć.

Wilno to idealne miejsce na weekendowy spacer po klimatycznych uliczkach
Porządek i zadbane ulice to cecha charakterystyczna miasta



Baszta Giedymina
Góra Łysa, z której roztacza się piękny widok na miasto

Dla mięsnych smakoszy
Będąc w Wilnie nie możemy nie wstąpić na tradycyjne litewskie jedzenie. Jedzenie litewskie to przede wszystkim Cepeliny! To nic innego jak wielkie pyzy nadziewane mięsem lub serem. Ja trafiłam do knajpki, gdzie były te tradycyjne - mięsne. Mimo iż nie przepadam za mięsem, musiałam ich spróbować. Niestety trafiły mi się wyjątkowo nadziane! Ah te moje szczęście... ;)



 Jak zorganizować tani wypad do Wilna?
Najtańszym sposobem na dotarcie do Wilna jest autobus Lux Express. Bilety kosztują około stówki w dwie strony. Czasami zdarzają się prawdziwe perełki tzn. w jedną stronę można znaleźć bilet za 11 PLN. Autobus odjeżdża z warszawskiego Dworca Centralnego i za 11 godzin ląduje na dworcu w Wilnie. Najlepiej wybrać zatem kurs wieczorny, bo jak wiadomo nocą podróż mija szybciej. Nadal długo? Nie martwcie się! Na pokładzie znajdziecie ekraniki wbudowane w siedzenia, na których w razie bezsennej nocy możemy oglądać kinowe hity (lub mniej znane filmy). Noclegi w Wilnie można znaleźć za 30-40 zł w hostelu booking.com.



Jeżeli wpis okazał się przydatny, albo po prostu Ci się spodobał, nie wahaj się i zostaw like'a na FB/followuj na Insta/ skomentuj poniżej. Twoja reakcja na to co robię bardzo mnie ucieszy :) Dziękuję!

https://www.facebook.com/Korpopirania-blog-499040603590564/https://www.instagram.com/korpopirania_blog/

Nowsze posty Starsze posty Strona główna

O MNIE

Podróżniczka z pasji. Marketingowiec z zawodu. Żona Kamila, mama Jasia. Wkrótce też mama bliźniaków. Szalona z nas rodzinka. Rzadko decydujemy się na hotel, nie jest nam znany all inclusive. Lubimy poznawać nowe kultury i religie. Często zdarzają się nam różne przygody, ale zawsze spadamy jak kot na 4 łapy:) Szukamy tanich rozwiązań i tym też dzielimy się na blogu.

SUBSCRIBE & FOLLOW

POPULARNE WPISY

  • Nicea - miasto dla bogaczy czy rodzin z dziećmi?
  • Sintra z dzieckiem - który portugalski zamek zwiedzić?
  • 6 tysięcy w kieszeni - czyli jak zoszczędzić na wypożyczeniu samochodu w Maroko
  • Portugalia z dzieckiem: czy da się zwiedzić Lizbonę z maluchem?
  • Gdzie najłatwiej zorganizować wakacje z dzieckiem? W Maladze!

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

Obsługiwane przez usługę Blogger.

My Instagram

My Instagram

Blog Archive

  • ►  2023 (4)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  marca (1)
    • ►  lutego (1)
  • ►  2022 (5)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  marca (1)
  • ►  2020 (2)
    • ►  lipca (1)
    • ►  lutego (1)
  • ►  2019 (3)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  marca (1)
    • ►  lutego (1)
  • ►  2018 (16)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (1)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (1)
  • ►  2017 (19)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (1)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  czerwca (2)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (1)
    • ►  lutego (2)
    • ►  stycznia (2)
  • ▼  2016 (40)
    • ▼  grudnia (2)
      • TOP wkurzających sytuacji podczas podróży - nerwy ...
      • Ile hajsu wydałam w Las Vegas i jak udało się nam ...
    • ►  listopada (3)
      • To go or not to go? Śladami Szekspira - wcale nie ...
      • Seksualność Boga, Jezus a Lucyfer i inne kontrower...
      • Weekend za granicą za mniej niż 200 PLN - WILNO!
    • ►  października (3)
    • ►  września (4)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (4)
    • ►  maja (5)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (9)

O mnie

O mnie
Najpierw podróżowałam samodzielnie lub ze znajomymi. Później niezastąpiony duet podróżniczy utworzyliśmy z Kamilem. Teraz podróżujemy we trójkę: Ja, Kamil i Jaś. Nadal staramy się podróżować ekonomicznie, aktywnie (mimo kilkuletniego malucha), często przeżywając różnego rodzaju przygody, których nie doświadczylibyśmy siedząc w hotelu. Nie lubimy siedzieć dłuższy czas w jednym miejscu. Uwielbiamy poznawać nowych ludz bez względu na pochodzenie czy religię.

Check the blog out in your language

Pages

  • Strona główna
  • Europa
  • Maroko
  • USA - work and travel adventure
  • Przydatne w podróży
Powered by Helplogger

Copyright © No to w drogę!. Designed by OddThemes