Plastikowy świat, który naprawdę robi wrażenie - Hobbiton. Wart swojej ceny?

Którą wyspę wybrać? Północną czy południową? Przed wyjazdem do Nowej Zelandii długo myślałam i jeszcze więcej czytałam o tym, na którą wyspę się udać. Mieliśmy tylko tydzień, więc musieliśmy się zdecydować. A na której wyspie jest Hobbiton - magiczny świat hobbitów z "Władcy Pierścieni"? Północnej. Decyzja została zatem podjęta - jedziemy na północ. 
O Hobbitonie słyszeliśmy więcej opinii negatywnych, niż tych pozytywnych. Najpopularniejsze z nich to - plastikowy świat, nie ma tam nic innego jak drzwi przymocowane do pagórków, nuda nie warta pieniędzy. My się nie zrażaliśmy. Obraliśmy Hobbiton jako jeden z głównych punktów naszej wizyty w Nowej Zelandii.


Hobbiton to "zewnętrzny" plan filmowy "Władcy Pierścieni", co oznacza, że rzeczywiście nie ma tam domków hobbitów. Jest jeden do którego można wejść, ale i tak tam nic nie zobaczymy. Wszystkie sceny ze środka domków były kręcone w studio w Wellington. My mogliśmy podziwiać "jedynie" zewnętrzną część planu - czyli przysłowiowe drzwi przymocowane do pagórków. Było pięknie! Ale po kolei.

Bilety do Hobbitonu trzeba zarezerwować sporo wcześniej. W przeciwnym razie, z powodu dużej liczby turystów, możemy zostać odesłani z kwitkiem. Samochodem dojeżdżamy do Shire's Rest. Stąd zabiera nas autobus do docelowego miejsca. Czas oczekiwania W Shire's Rest możemy wykorzystać na zjedzenie obiadu, kupienie pamiątek czy porobienie zdjęć z wszechobecnymi owieczkami. Paradoksalnie ceny są naprawdę rozsądne!


Na miejsce dotarliśmy dużo wcześniej. Zaliczyliśmy wszystkie punkty w Shire's Rest -pamiątki, obiad i zdjęcia z owcami.

Firmowy samochód Hobbitonu, którym dojedziemy na miejsce docelowe
 Już w autobusie zostajemy wprowadzeni w klimat życia hobbitów - oglądamy fragmenty z filmów i otrzymujemy dedykowanego przewodnika, który opowiada ciekawostki, z planu.  A sama historia Hobbitonu jest bardzo ciekawa. Pierwotna umowa między produkcją, a właścicielem lokalnych ziem zakładała zburzenie całego planu po nagraniach. Po rozbiórce planu "Władca Pierścieni" do właściciela zaczęli jednak przychodzić turyści z prośbą o oprowadzenie po terenie, na którym odbywały się nagrania. Na tamtą chwilę było to niemożliwe, bo sprzeczne z umową. Po nagraniach "Hobbita" jednak i produkcja, i właściciel zauważyli lukratywny biznes i postanowili, że pozostawią plan i utworzą z niego atrakcję turystyczną.
Domki mimo bycia atrapą są naprawdę niesamowite. Każdy z nich jest inny. Dodatkowo, osoby obsługujące teren dbają, by otoczenie naprawdę dawało wrażenie zamieszkanego przez hobbity. Wszystkie ogródki przed domkami są zadbane, pranie dopiero co zrobione suszy się na sznurkach, a pokrojony chleb pachnie przed domem.











Przy każdym domku nasza przewodniczka (która zresztą jako jedna z nielicznych obecnych przewodników Hobbitonu, jest tutaj od początku) zabawiała nas coraz to bardziej niespodziewaną historią. I tak dowiedzieliśmy się, że zachody oglądane przez Bagginsa były tak naprawdę cofniętymi wschodami (plan jest ustawiony zupełnie z innej strony niż w powieści), wszystkie żaby musiały być przeniesione do innego stawu, bo były za głośne, a najbardziej charakterystyczne drzewo w wiosce jest sztuczne - na to nabierają się nawet zamieszkujące go ptaki.
Na koniec naszej wizyty mogliśmy odwiedzić popularną karczmę z filmu - Green Dragon i napić się darmowego hobbickiego piwka :) (wliczone w cenę biletu).





Mimo, iż wstęp do Hobbitonu do tanich nie należy ( koszt to 80$ czyli ok. 215PLN) to zdecydowanie warto wybrać się na tą niesamowitą wycieczkę. Jedne z naszych najlepiej zainwestowanych pieniędzy podczas tej wyprawy! POLECAM!


Jeżeli wpis okazał się przydatny, albo po prostu Ci się spodobał, nie wahaj się i zostaw like'a na FB/followuj na Insta/ skomentuj poniżej. Twoja reakcja na to co robię bardzo mnie ucieszy :) Dziękuję!

https://www.facebook.com/Korpopirania-blog-499040603590564/https://www.instagram.com/korpopirania_blog/

2 komentarzy

  1. Niezła historia z tymi domkami, szkoda że taka wysoka cena za wizytę w przeliczeniu na nasze pieniążki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście drogo, ale tutaj postanowiliśmy nie oszczędzać. Było warto! A oszczedzilismy np. W Rotorua

    OdpowiedzUsuń