Lwów - miasto, o którym dużo słyszałam - piękne, klimatyczne, idealne dla rodzin czy na wieczór panieński. W sieci jest mnóstwo informacji o tym co zobaczyć i gdzie zjeść (polecam blog Gdzie Wyjechać czy Kawiarniany). Stwierdziłam jednak, że nie będę powielać tych wpisów. Chciałabym przedstawić własne spojrzenie na Lwów - bez opisu zabytków, za to z moimi miejscami i jak zwykle - z przygodami ;)
Lwów to idealne miejsce dla osób nie mających dużo gotówki. Tam po prostu jest tanio!:) Za 1 nocleg i przejazd w dwie strony zapłaciliśmy... 100 zł! :) Tak, tak - tyle wyniósł nas weekend w tym magicznym mieście (do tego oczywiście wymiana).
Wracając jednak do przygód...
Musicie dokładnie rozważyć środek transportu. Samoloty są drogie, samochody narażone na ciężkie warunki drogowe po stronie ukraińskiej, a autobusy? No właśnie. My zdecydowaliśmy się na autobus. Byliśmy jedynymi Polakami. Pozostałe osoby to Ukraińcy. Przed nami była cała noc w podróży. Myśleliśmy więc, że będzie to autobus typu Flix Bus - z dobrze oznaczonymi miejscami, łazienką, może nawet z ekranikami na siedzeniach. Niestety, jeśli spodziewacie się tego typu autobusu, to będziecie rozczarowani. Autobus przypominał PKS sprzed 20 lat. Dodatkowo na naszym bilecie widniał numer 36, a miejsca w autobusie kończyły się na numerze 26. Całe szczęście w drodze na Ukrainę nie było problemu - zajęliśmy wolne miejsca i podróż, mimo, iż w niekomfortowych warunkach, minęła dosyć znośnie. Gorzej było w drodze powrotnej. Chociaż przyszliśmy jako pierwsi... nie mieliśmy gdzie siedzieć! Okazało się, że wszystkie miejsca były zajęte przez ludzi jadących z wcześniejszych miast. Całe szczęście ustąpił nam drugi kierowca, który poszedł spać pod pokład. Ale to nie koniec! Do całej wesołej gromady i pełnego autobusu dołączyło jeszcze dwóch pasażerów! Musieli siedzieć na schodach, na co oczywiście się zgodzili. Problem pojawił się na granicy, kiedy kierowcy bez żadnego skrępowania kazali wyciągnąć im swoje bagaże i wepchnęli ich do jakiś prywatnych aut. Oczywiście po przejściu granicy wrócili oni do naszego autobusu. Czekali na nas tylko... 5 godzin i to w deszczu. W tamtym momencie zastanawiałam się czy tak samo postąpiono by z nami, gdybyśmy weszli do autobusu ostatni.
Stare tramwaje zmienione są na knajpy. |
Miejsca, które z czystym sercem mogę polecić
Wszystkie miejsca z blogów i przewodników, w tym Cmentarz Orląt Lwowskich czy wizyta w Operze, to oczywiście miejsca, których ominąć nie wolno. W Internecie znajdziecie też wiele wpisów o wymyślnych knajpach lwowskich. Każdy może sobie wybrać coś dla siebie: od perwersyjnych miejsc, do fabryk kawy i alkoholi. Mi najbardziej podobały się:
Śniadanie u Baczewskiego - bajka! Tylko rzeczywiście musi to być śniadanie! Dlaczego? A no dlatego, że płaci się 16 zł i je się ile chce. W cenie różnego rodzaju słone i słodkie przysmaki, kawa, słodycze, lampka szampana lub wódeczka Baczewskiego. A wszystko przy akompaniamencie muzyki na żywo i śpiewających kanarków. Naprawdę niesamowity klimat!
Wybierając się do Baczewskiego nastawcie się na długie kolejki |
Czekając w kolejce można zajrzeć do sklepiku z wódeczką Baczewski |
Do wyboru, do koloru! Bierz co chcesz i ile chcesz! |
Apteka u Mikolascha - nie potrafię zdecydować, które miejsce podobało mi się bardziej: Mikolasch czy Baczewski! Tutaj również zajrzeliśmy na śniadanie, bo z apteką to miejsce wiąże już tylko historia. Dawniej najlepsza apteka w mieście prowadzona przez lubianego przez wszystkich farmaceutę. Dzisiaj restauracja przyciągająca tłumy szeroką ofertą śniadaniową, bogatą wystawą tortów i ciast, no i przede wszystkim klimatem! Uwaga jednak na torty - ceny podane w galerii to cena za 100g. Finalna cena jest trzykrotnie większa. My daliśmy się nabrać, chociaż przy ukraińskich cenach finalny rachunek i tak dało się przeżyć.
Przed wejściem do Mikolasha |
Wnętrze nawiązuje do dawnej apteki. |
1. Największym zaskoczeniem była chyba uczciwość ludzi. W popularnych marszrutkach (transport publiczny, mini busiki rozwożące po mieście) bilety kupuje się na wejściu poprzez zapłacenie kierowcy. Tłok jest tak duży, że czasami nie ma szans na osobiste wręczenie pieniędzy. Pieniądze wędrują z rąk do rąk i trafiają do kierowcy. Podobnie jest z wydawaną resztą. My podaliśmy 100 hrywien ( bilet kosztował 5 hrywien, a reszta wróciła do nas co do hrywienki. Na gapę też nikt tam nie jeździ.
2. Ludzie nie znają swojego miasta i nie potrafią korzystać z Google Maps. Wyjazd zorganizowaliśmy na spontanie. Stwierdziliśmy, że nie drukujemy map, a o drogę będziemy pytać miejscowych. Niestety nie umieli nam wskazać ulic czy kierunków. Co więcej kiedy byliśmy spóźnieni na autobus powrotny, poprosiliśmy dwie młode osoby o sprawdzenie trasy w Google Maps, niestety, żadna z nich nie potrafiła nam pomóc...Jak to mówią: umiesz liczyć, licz na siebie
Z map Google nie umieją może korzystać, za to dowody drukować potrafią:P |
3. Obalamy mit nienawiści polsko - ukraińskiej. Jak wiadomo Lwów jest kością niezgody pomiędzy Polakami, a Ukraińcami. Nas, mimo, iż mówiliśmy cały czas po polsku, nie spotkała żadna przykrość ze strony ukraińskiej. Wszyscy starali się być bardzo pomocni i mili.
A Wy? Nie macie co zrobić ze stówką? Ruszajcie do Lwowa! :) Polecam.
Autobusy: busfor.pl
Hostele/hotele od 15zl za noc : booking.com lub airbnb (by uzyskać zniżkę na airbnb wklejacie link https://www.airbnb.pl/c/jwlodarczyk4?currency=PLN
Autobusy: busfor.pl
Hostele/hotele od 15zl za noc : booking.com lub airbnb (by uzyskać zniżkę na airbnb wklejacie link https://www.airbnb.pl/c/jwlodarczyk4?currency=PLN
Jeżeli wpis okazał się przydatny, albo po prostu Ci się spodobał, nie wahaj się i zostaw like'a na FB/followuj na Insta/ skomentuj poniżej. Twoja reakcja na to co robię bardzo mnie ucieszy :) Dziękuję!