Bieszczady - od wielu lat symbol ucieczki przed wielkomiejską dżunglą. Któż z nas nie powiedział: "rzucam wszystko i jadę w Bieszczady". My właśnie rzuciliśmy i pojechaliśmy tam na 5 dni. O dziwo, kiedy oznajmiłam, że jedziemy z Jasiem w Bieszczady, słyszałam od wielu osób, że nudno, że nie ma co robić, że tak naprawdę to nie są góry, a tak w ogóle, pogoda będzie słaba.
To jak to jest? Wszyscy chcą rzucać wszystko, a później się okazuje, że nie warto tam jechać? Całe szczęście z pomocą pospieszyli nam Magda i Mateusz (tak, tak, tym razem to nie ja byłam organizatorem wyjazdu). Pokazali nam swoje miejsca w Bieszczadach i w Sanoku, który jest nazwany Bramą Bieszczad. Okazało się, że miejscówek do odwiedzenia jest naprawdę sporo i te kilka dni to nawet za mało, żeby zobaczyć wszystko.
Dzielny Wojak Szwejk |