O nurkowaniu na Wielkiej Rafie Koralowej - jak omal nie zemdlałam pod wodą

Z rafą koralową miałam styczność już nie pierwszy raz. Wcześniej zdarzało mi się snorkellingować (pływać z rurką) na przykład w Tajlandii. Wielka Rafa Koralowa zawsze wydawała mi się czymś niesamowitym, jednym z Cudów Świata. Był to więc obowiązkowy punkt programu, którego nie mogłam odpuścić. Jeszcze w Polsce przeszukałam najciemniejsze zakątki Internetu, żeby znaleźć najlepszą i najtańszą opcję, która gwarantowała cały dzień atrakcji i nie posiadała ukrytych kruczków (sporo ofert nie wliczało posiłków, wypożyczenia sprzętu itp). W końcu się udało! Wykupiliśmy wycieczkę, a na miejscu musieliśmy  już tylko znaleźć odpowiednią łajbę :P


Wielka Rafa Koralowa nie znajduje się przy brzegu któregoś z australijskich miast, ale na Wielką Rafę Koralową trzeba oczywiście dopłynąć. My wybraliśmy wyprawę z Cairns. Był to super punkt postojowy ze względu na bliskość lotniska, a także innych atrakcji np. dżungli, o której możecie przeczytać TUTAJ.


W drodze na Rafę

...ciągle w drodze. Rafa jest oddalona od Cairns
Wszystkie wyprawy wyruszają z portu w Cairns, ale dzięki dobrym oznaczeniom stanowisk nie mieliśmy  problemu, żeby znaleźć naszą łódź. Już na wejściu otrzymaliśmy stos papierów do podpisania: że jesteśmy sprawni, świadomi ryzyka i na własną odpowiedzialność schodzimy pod wodę. Muszę przyznać że ten stos papierów trochę mnie przeraził. Zaczęłam się zastanawiać czy to całe nurkowanie nie zagraża naszemu życiu. Jak się później okazało, takie wyprawy nurkowe nie do końca są legalne (i stąd też pewnie zabezpieczające papiery). Przed jakimkolwiek zejściem pod wodę powinniśmy odbyć kilkugodzinne szkolenie. Te nasze trwało 20, no może 25 minut, podczas rejsu łódką. Niemniej jednak wtedy o tym nie wiedzieliśmy.

Spoglądam na Rafę


Podczas  wyprawy świetnie się bawiliśmy

Cała wyprawa była bardzo fajna. Nasi przewodnicy byli bardzo towarzyscy i co chwila częstowali nas jedzeniem i piciem oraz opowiadali zabawne historie o życiu w Australii. W końcu dopłynęliśmy na docelową łódź. Tak, tak... na docelową. Z naszej małej motorówki musieliśmy się przesiąść na olbrzymią łódź, która była zacumowana w konkretnym punkcie. Każde biuro podróży zajmujące się organizacją takich wypraw, miało swój kawałek Rafy tylko tam uczestnicy danej wyprawy mogli nurkować. Otrzymaliśmy pianki, butlę, płetwy i ostatnie instrukcje jak należy zachowywać się pod wodą wodzie. Szczerze powiedziawszy te 20 minut teoretycznych lekcji było dla mnie  niewystarczające, by mieć pełną świadomość jak należy zachowywać się w wodzie. Dodatkowo nasz przewodnik już zajmował się pierwszymi śmiałkami wskakującymi do wody. Całe szczęście na dużej łodzi spotkaliśmy polską parę, która już w nurkowaniu była zaprawiona, i która poinstruowała nas jak należy oddychać oraz zachowywać się na Rafie. 

W oczekiwaniu na swoją kolej...uśmiech trochę nerwowy

Zdjęcie zrobione podczas snorkellingu. Ok 1 metr głębokości...

...na nurkowanie aparatu zabrać nie mogliśmy

Instruktor sprowadzał nas pojedynczo i w końcu przyszła moja kolej. Z lekką niepewnością popłynęłam w dół na głębokość dwóch może trzech metrów na belkę, przyczepioną linami do naszego statku. Tam mieliśmy odbyć kolejną część szkolenia, czyli zaprzyjaźnić się z głębokością. Po sprawdzeniu czy sprawnie oddycham pod wodą i czy wszystko ze mną jest OK, przewodnik chciał  mnie zostawić, by popłynąć po kolejną osobę. No i tu zaczęły się schody. O ile z oddychaniem nie miałam problemu, o tyle z otaczającą mnie głębią już tak. Za nic nie chciałam puścić przewodnika na górę, pokazując znakami, ze nie jestem gotowa. Zdałam sobie jednak sprawę, że jeżeli nie popłynie na górę po resztę (w tym po Kamila) to cały czas, który mieliśmy na kurs przepadnie. W końcu pokazałam okejkę i przewodnik popłynął na górę. Zostałam na belce. Świat zaczął wirować mi przed oczami, nie słyszałam nic oprócz swoich głośnych oddechów regulowanych sprzętem tlenowym. Pulsowała mi głowa i miałam wrażenie, że za chwilę zemdleję. W tej krótkiej chwili zaczęłam się nawet zastanawiać czy jak zemdleję to zacznę spadać w dół czy jednak nie do końca wypompowane powietrze w butli (wybaczcie brak profesjonalnego nurkowego słownictwa) uniesie mnie do góry a może zostanę w miejscu? Kiedy było już naprawdę źle, spojrzałam w lewą stronę. Z tego wszystkiego zapomniałam, że przede mną w dół spłynął jeszcze jeden kursant. Rozpaczliwie, jak psychopatka, zaczęłam się mu przyglądać, bo widok innej osoby obok mnie podtrzymywał mnie na duchu. Uspokoiłam się w momencie, kiedy pojawił się instruktor z Kamilem. Teraz czułam się już jak ryba (Korpopirania) w wodzie hehe :P. Byłam gotowa na zejście niżej!  Kiedy cała czwórka uczestników wpłynęła na belkę i wszyscy przyzwyczailiśmy się do wody, instruktor pokazał że schodzimy niżej (mieliśmy zejść maksymalnie na 15 metrów). 


To ja czy Kam? Sami już nie wiemy :P
 

Tak naprawdę dopiero teraz zaczęłam podziwiać otaczający mnie świat - kolorowe rybki i nieznane wcześniej rośliny. Jedyną uciążliwością były co chwila zatykające się uszy. Ale na to nasi instruktorzy mieli świetny sposób - dmuchnąć z całych sił zatkanym nosem. Niestety kolejnym dowodem prowizorki całego kursu była sytuacja, w której jeden z naszych arabskich znajomych  nie potrafił pływać z płetwami, a nasz instruktor zamiast go zawrócić, chwycił za tył butli i ciągnął jeszcze niżej.  Jednak dzięki temu i nasz przyjaciel był w stanie zobaczyć podwodny świat :P.


Po około pół godziny wypłynęliśmy na powierzchnię. Kurs się zakończył. Nasza wycieczka jednak trwała dalej. Przez kolejne kilka godzin mogliśmy podziwiać podwodny świat za pomocą  rurki (snorkelling). Snorkelling jednak nie zrobił na nas wrażenia. Rybki, które pływały tuż pod powierzchnią wody nie były tak kolorowe jak chociażby te w Tajlandii... szkoda.  

Legalna czy nie, cała wyprawa i kurs nurkowania bardzo nam się podobały.  Szkoda tylko, że go-pro nie pozwolili zabrać pod wodę.. Wiadomo ... uwiecznilibyśmy te wszystkie nieprawidłowości



Jeżeli wpis okazał się przydatny, albo po prostu Ci się spodobał, nie wahaj się i zostaw like'a na FB/followuj na Insta/ skomentuj poniżej. Twoja reakcja na to co robię bardzo mnie ucieszy :) Dziękuję!


https://www.facebook.com/Korpopirania-blog-499040603590564/https://www.instagram.com/korpopirania_blog/

4 komentarzy

  1. Świetne miejsca, my za 4 miesiące planujemy podróż w tamte rejony. Dobrze ze trafiłam na ten blog. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam i nurkowanie, i Daintree Forest! Szczególnie to drugie zaskakuje:)

      Usuń
  2. Ale przygoda! Tylko możemy pozazdrościć a na pewno jest czego. Jeśli miałbym sam nurkować to tylko w takie miejsca chciałbym schodzić pod wodę. A podobno to uzależnia. Na https://solarmarine.pl/ można kupić dobry sprzęt, to jest podstawa pamiętajmy. Musi być bezpiecznie przecież.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super strona , polecam też urokmilosny24.pl

    OdpowiedzUsuń